Przyfabryczne obozy pracy w Kielcach

Przyfabryczne obozy pracy w Kielcach – trzy niemieckie obozy pracy przymusowej dla Żydów, istniejące w Kielcach przy fabrykach „Hasag-Granat” i „Henryków” oraz hucie „Ludwików” w latach 1942–1944.

Historia edytuj

Obóz pracy przy fabryce „Hasag-Granat” (ul. Karczówkowska) został założony 2 września 1942. Przebywali w nim Żydzi posiadający obywatelstwo polskie[1]. Byli oni zatrudniani głównie przy pracach wyładunkowych. Wynagrodzeniem były miska zupy i 30 dag chleba. Zygfryd Lamcha wspominał, że polscy robotnicy pracujący w fabryce, pomimo trudnych warunków i własnych problemów, często dostarczali Żydom żywność. Obóz otoczony był drutem kolczastym, pilnowały go oddziały wartownicze[2]. Niemcy rozstrzelali w nim 25 osób, trzy zmarły z wycieńczenia. Obóz został zlikwidowany 20 sierpnia 1944 roku[1]. Robotników przewieziono do obozów pracy w Częstochowie, Auschwitz i Buchenwald[2].

Drugi z obozów mieścił się przy fabryce „Henryków” (ul. Młynarska 133). Powstał w czerwcu 1943 roku, przebywali w nim Żydzi z Polski, Austrii, Czechosłowacji i Niemiec[1]. W obozie zatrudnionych było przeciętnie 400 osób, wytwarzających drewniane części do wozów taborowych „Pleskau” i „Fuhrman”. Ponadto więźniowie wykorzystywani byli do wyładunku. Za swoją pracę nie otrzymywali wynagrodzenia, zaś warunki ich bytu były bardzo złe[3]. Na terenie obozu powieszono kilkadziesiąt osób, zastrzelono ok. 150. Ok. 20 Żydów, przeczuwając ofensywę wojsk radzieckich, zbiegło do pobliskich lasów. Większość uciekinierów Niemcy zabili, przeżyła nieliczna grupa[2]. Obóz został zlikwidowany 1 sierpnia 1944 roku[1].

Obóz istniejący przy hucie „Ludwików” został założony 1 czerwca 1943 roku. Mieścił się przy torach kolejowych, przebywali w nim Żydzi z Polski i innych krajów – Austrii, Czechosłowacji, Niemiec[1]. Byli to najczęściej specjaliści z branży metalowej oraz zespoły wyładunkowe. Nadzorcą grupy był Szmul Białystok[2]. Więźniowie zatrudnieni byli w odlewni żelaza[1]. Obóz został zlikwidowany w sierpniu 1944 roku, pozostałe osoby przewieziono do Auschwitz[2]. M. Feferman-Wasoff następująco wspominała pobyt w obozie:

Nowy barak pachniał świeżo ściętą sosną. Był duży i przestronny, z dwoma rzędami piętrowych łóżek. Dwadzieścia małżeństw zajęło jeden narożnik dla zabezpieczenia sobie nieco intymności. Balbina Kołatacz i Berek Szulman zajęli kuchnię i przyrządzali końskie mięso, kaszę i soczewicę w smaczną potrawę. Balbina była małą kobietą o dużym, ciepłym uśmiechu. Chodźcie chłopcy – mówiła ze współczuciem – bierzcie dodatkową porcję i pozostańcie w formie. Przeżyjemy tę wojnę [...]. Szmul Białystok był zgodnym, prostym człowiekiem, wysoki, żylasty i beztroski. Wywierał silne wrażenie, posiadał złote serce i był bardzo lubiany w obozie. Szmul nienawidził martwić się i zawsze był gotowy do uśmiechu – myśl pozytywnie bracie, zawsze pozytywnie [...]. Mimo, że życie w obozie było poddane surowej dyscyplinie, nie było katastrofalne. Wielu zdesperowanych Żydów z różnych ukryć prześlizgiwało się do naszego obozu [...]. Dr Reitter, jedyny lekarz pozostawiony przy życiu, leczył chorych nie zgłaszając tego [...]. Mieszkańcy obozu stworzyli komitet, który przesyłał przez zaprzyjaźnionych Polaków pieniądze dla naszych ludzi w Pionkach[2].

Zobacz też edytuj

Przypisy edytuj

  1. a b c d e f Massalski i Meducki 1986 ↓, s. 376.
  2. a b c d e f Urbański 2002 ↓, s. 148-149.
  3. Massalski i Meducki 1986 ↓, s. 92-93.

Bibliografia edytuj