Strictly Personal: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja nieprzejrzana][wersja nieprzejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
VanWiel (dyskusja | edycje)
m Ujednoznacznienie linku z Koda na Coda (muzyka) przy pomocy Popups
Linia 59:
Riff do ''Spoonful'' ([[Willi Dixon]]) został w niezwykle dynamiczny sposób wykorzystany w '''Gimme Dat Harp Boy'''. Mógłby się on stać podstawą do niekończących się improwizacji, jak to zrobili [[The Cream]]. Jednak Magic Band dodał na końcu każdego taktu dość skomplikowany element, który stanowi pewne zamknięcie. Jest to chyba najbardziej dynamiczny utwór albumu z najbardziej określonym rytmem, wręcz porywającym swoją motorycznością i oczywiście bez żadnych niespodzianek. Za to mamy rewelacyjne solo Dona na harmonijce, prezentujące różne techniki gry, łącznie z jednoczesnym śpiewaniem [[skat]]em podczas dmuchania (techniki tej używa; np. [[Roland Kirk]] grając na [[Flet|flecie]], a w [[1969]] r. zostanie ona także wykorzystana przez [[Ian Anderson|Iana Andersona]] z grupy [[Jethro Tull]]). Chropowaty dźwięk harmonijki jest daleki od wystudiowanej techniki [[Paul Butterfield|Paula Butterfielda]]. Inspiracją do tego utworu stał się koncert... [[Canned Heat]] w Whisky-A-Go-Go. Don poszedł tam razem z Markerem, gdyż chciał zobaczyć ich gitarzystę (slide) Ala Wilsona (który był zarazem jednym z najlepszych harmonijkarzy na świecie), ale był całkowicie zdegustowany Bobem ''The Bear'' Hite'em, wokalistą grupy, który grał wtedy również na harmonijce. Był tak jego śpiewem i grą rozsierdzony, że co chwilę przychylał się do Markera komentując jego występ: ''Gimme dat harp boy - ain't no fat man's toy''. Tekst do tego utworu napisał zaraz po tym koncercie w swoim ulubionym miejscu w Los Angeles, w Cantor's Deli<ref>Captain Beefheart and His Magic Band byli uważani początkowo za najlepszy zespół bluesowy regionu Los Angeles. Gdy zaczęli być grupą awangardową, ich miejsce zajął Canned Heat, który w odczuciu muzyków Magic Bandu bluesa grał bardzo źle.</ref>.
'''Kandy Korn''' - najwcześniej skomponowany utwór tego albumu - zaczyna się jak hymn nastolatków z prostymi słowami, które mogłyby być wykorzystane nawet w jakimś przeboju dla niewyrobionych muzycznie i estetycznie dziewcząt. Jednak już po kilku taktach zaczyna się przekształcać w bardzo wyrafinowany utwór, w hipnotyczną, lawopodobną strukturę, niepowstrzymanie posuwającą się naprzód masę, przez którą z trudnością przedziera się niezwykle niski głos Beefhearta, przytłoczony nawałą dźwięków. Potem mamy gitarowe staccato w rytmie 6/8 przechodzące znów w klasztorne chorały i wreszcie potężną [[KodaCoda (muzyka)|kodę]] obu gitar. Jest to tak wspaniałe, że jeden z muzyków podczas nagrywania aż krzyknął z zadowolenia...
 
To niesamowite, dreszczowcowe zakończenie płyty rozświetlone jest nieco frywolnym ...''I ain't blue no more, black heaven, ah said, ah...'' - powtórką fragmentu Ah Feel Like Ahcid, co zamyka płytę jakby klamrą.