Wywód jedynowłasnego państwa świata: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja nieprzejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
dopowiedzenie i znaki zapytania
Znacznik: wulgaryzmy lub nieodpowiednie słownictwo (filtr nadużyć)
m Wycofano edycje użytkownika 89.28.224.2 (dyskusja). Autor przywróconej wersji to Macuk.
Linia 1:
 
'''Wywód jedynowłasnego państwa świata''' rozprawa ks.[[Wojciech Dębołęcki|Wojciecha Dębołęckiego]], która ukazała się w [[Warszawa|Warszawie]] w [[1633]] roku. Dębołęcki napisał rozprawę pełną historycznych i etymologicznych fantazji, która wpisywała się w ideę [[Sarmatyzm|sarmatyzmu]]. Według autora Królestwo Polskie było sukcesorem panowania Adama, Seta i Jafeta, i jako takie było predystynowane do panowania nad światem. Pochodzenie Polaków Dębołęcki wywodzi od [[Scytowie|Scytów]], a język słowiański od jezyka, którym mówił [[Biblia|biblijny]] [[Adam]]. Język słowiański miał dac początek grece, łacinie i innym językom.
 
[[Kategoria:Polskie utwory literackie]]
A jeśli dopowiem taki drobiazg, mianowicie w kwestii tych niesamowitych fantazji historycznych czy nawet etymologicznych, że to nie do końca zmyślenia, w wypadku tych pierwszych - autor w ok. 95% cytatów niewolniczo powtórzył myśli za swoimi mistrzami..., w wypadku drugich - naprawdę wiele z nich zaczerpnął, może nawet 50%, od żyjących nieco przed nim konkurentów-nauczycieli, gloryfikujących własne nacje, Holendrów i Niemców.
Czy nie dziwnie również brzmi dowód na wybujały charakter sarmackiego rysu "Wywodu" w postaci genealogii Polaków prowadzonej linią... Scytów?
Czy nie zastanawia, jak pisarzowi udało się z Adama uczynić Słowianina, którego potomkowie następnie mieli mieć tożsamość Scytyjską, na dodatek w tym jeszcze Jafet. Tę pierwszą kwestię ksiądz objaśnił metodą stosowaną w egzegezie biblijnej - etiologią etymologiczną, w rozwikłaniu drugiej w sukurs przyszedł Józef Flawiusz za sprawą ważnych informacji na temat jednego z synów Jafeta, mianowicie Magoga.
Warto wiedzieć, że franciszkanin wykazał się wcale niemałą wiedzą językoznawczą w tym niezwykłym opracowaniu, m.in. w obrębie otwierającej książkę "Perspektywy".
Ale najbardziej intrygujące zagadnienie wiąże się z samooceną twórcy. Zanim o tej kwestii dwa detale, po pierwsze Dębołęcki nawet nie zaproponował własnej oryginalnej genezy rzeczownika Polak, powtórzył rozstrzygnięcie za szesnastowiecznym kronikarzem rodzimym, po drugie - zapewniał, że pochodzimy z Babilonu i u źródeł naszego pochodu przez dzieje znajdują się Tytani, następnie obrazowo konkludował ksiądz Wojciech ze swadą, w końcu dysponował doktoratem z teologii, wyszliśmy ponoć "babiego łona" (rzeczonego Babilonu) i nie zerwaliśmy więzi z "tytem", a właściwie "cycem", co oczywiste (a to cytaty z "Wywodu"). Więc, do rzeczy - jeden z dziewiętnastowiecznych literaturoznawców nie wierzył autorowi traktatu, drugi wahał się, jeszcze inny bezzasadnie posądzał pisarza o brak "krytyki pojęcia", następne pokolenia badaczy wydobywały fragmenty książki z 1633 roku, by dowieść, iż to dzieło stanowi "szczyt szczytów" "dzieciństw" i niedorzeczności. Jednakże Dębołęcki napisał rzecz w takiej formie i o takiej treści oraz wymowie, jakiej odeń oczekiwano, zatem zaspokoił apetyt żądnej pochwał szlachty megalomańską ambrozją, sam zaś - jak się zwierzył w ciekawym kryptonimie - nie "ufał prawdzie swego pióra".