Serce oskarżycielem: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
KamikazeBot (dyskusja | edycje)
→‎Bibliografia: standaryzacja tytułów sekcji bibliografii
Linia 27:
Historia prezentowana jest z perspektywy narracji pierwszoosobowej, z anonimowym [[narrator]]em, który twierdzi, że jest zdrowy psychicznie, cierpi jednak na chorobę wywołującą wyostrzenie zmysłów. Człowiek z którym mieszka ma niewyraźne, sępie, niebieskie oko, które do tego stopnia dręczy narratora, że ten postanawia go zabić. Uważa, że skrupulatna precyzja w planowaniu morderstwa, dowodzi, że nie może być szalony. Siedem nocy z rzędu otwiera on drzwi do pokoju starego człowieka, za każdym razem zajmuje mu to pełną godzinę. Jednak sępie oko starca pozostaje zamknięte, co uniemożliwia mu popełnienie zbrodni.
 
Ósmej nocy, starzec budzi się, siedząc w łóżku, podczas gdy narrator zaczyna przeprowadzać swój nocny rytuał. Nie waha się więcej, a chwilę później postanawia zapalić lampion. Pojedynczy promień światła ląduje dokładnie w oku starca, a narrator dostrzega, że jest ono szeroko otwarte. Słysząc jak jego serce bije z przerażenia w niezwykły i groźnie szybki sposób, decyduje się na atak, skacząc w kierunku starego człowieka, krzycząc głośno, co powoduje u starca [[atak serca]], a następnie dusi współlokatora w jego własnym łóżku. Postanawia poćwiartować ciało i ukrywa jego resztki pod deskami podłogi. Jest pewny, że zatarł wszystkie ślady zbrodni. Mimo to, sąsiedzi, słysząc krzyk starca, wzywają policję. Narrator zaprasza trzech oficerów, aby mogli się rozejrzeć, będąc pewnym, że nie są oni w stanie znaleźć żadnego dowodu zbrodni. Przynosi dla nich krzesła, a ci siadają w pokoju starego człowieka, dokładnie w miejscu, gdzie ciało zostało schowane. Nic nie podejrzewają, a narrator wyraża się w przyjemny i lekki sposób o swoim lokatorze.
 
Jednak po pewnym czasie zaczyna on słyszeć słabe głosy. Gdy te stają się coraz głośniejsze, dochodzi do wniosku, że jest to bicie serca pochodzące z miejsca pod podłogą, nie dopuszczając możliwości, że może to być jego własny odgłos serca. Dźwięk wciąż narasta, chociaż oficerowie zdają się nie przykładać do tego wagi. Zszokowany tym i przekonany, że policja musi być świadoma tych dźwięków, narrator przyznaje się do zbrodni i mówi, aby podnieśli deski w podłodze, gdzie ukrył ciało.