Krwawa środa w Lublinie: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Usunięta treść Dodana treść
styl, infobox |
lit. |
||
Linia 28:
Tłumaczeń władz nie chciano słuchać. Podczas wystąpienia przedstawiciela miasta gwizdano i wznoszono okrzyki antyrządowe. Postanowiono sprowadzić [[Województwo lubelskie (II Rzeczpospolita)|wojewodę lubelskiego]], celem przedstawienia mu żądań. Kierownik PUPP nie tylko utrudniał dostęp do telefonu, ale próbował przedstawicieli wylegitymować, grożąc [[areszt]]owaniem. Jeden z delegatów krzyknął przez okno, że władza chce aresztować przedstawicieli tłumu, oraz m.in. ''Odbijcie nas!''. W odpowiedzi zaczęto wyrywać sztachety z płotów oraz kostkę [[bruk]]ową. Na gmach posypały się kamienie. Rozpoczął się szturm, w wyniku którego protestujący wdarli się do gmachu i go całkowicie opanowali. Część urzędników została sterroryzowana i uwięziona, ale jednemu z nich udało się zadzwonić po policję. Tłum tymczasem zaatakował sztachetami i łopatami nielicznych policjantów znajdujących się na miejscu. Ci salwowali się ucieczką w kierunku [[Śródmieście (Lublin)|śródmieścia]]<ref name=Lopo/>.
Akcją policyjną dowodził starszy aspirant Banasiak. Zarządził on wymarsz 80-osobowego oddziału w kierunku ulicy Lubomelskiej. Po drodze spotkał uciekających policjantów, którzy poinformowali go o sytuacji w budynku PUPP. Oddział policji za pomocą [[Kolba (broń)|kolb]] (był sporadycznie atakowany, padło nawet kilka strzałów [[rewolwer]]owych) przedzierał się do gmachu, z którego ostatecznie uwolniono pracowników. Gmach otoczono kordonem, spodziewając się ataku. Policja pozostawała pod ciągłym gradem kamieni, a kolejni funkcjonariusze padali ranni. Istniała realna groźba zdziesiątkowania oddziału, w związku z czym polecono wycofać się do wnętrza gmachu. Nie można
Oddanie strzałów było dla demonstrujących niespodziewane i osłabiło zapał walczących. Stopniowo udało się rozproszyć tłum i rozpędzić go z użyciem bagnetów. Szalę przeważyło przybycie z odsieczą drugiego oddziału policyjnego. Łącznie było już ponad stu czynnych policjantów. Tłum tymczasem ogarnęła panika. Policjanci nadal używali kolb, bagnetów, a także zanotowano przypadki strzelania w twarz z pistoletów gazowych. Ucierpiało wiele kobiet i dzieci, które stanowiły dużą część demonstrantów. Ludzie uciekali w stronę śródmieścia ulicami Lubomelską i Wieniawskiego. Policja urządziła pościg, aresztując protestujących całymi grupami. Ostatecznie zatrzymano 71 osób<ref name=Lopo/>.
|