Stanfordzki eksperyment więzienny

Stanfordzki eksperyment więzienny (ang. Stanford Prison Experiment) – projekt badawczy, który miał za zadanie zbadać psychologiczne efekty symulacji życia więziennego[1]. Przeprowadziła go grupa psychologów Uniwersytetu Stanforda pod przewodnictwem Philipa Zimbardo w 1971 roku[2]. Podczas selekcji kandydatów kierowano się ich dobrą kondycją psychofizyczną oraz brakiem kryminalnej przeszłości. Selekcję przeszło 24 studentów, z których 18 ostatecznie wzięło udział w eksperymencie (pozostała szóstka stanowiła rezerwę). Eksperymentalne więzienie skonstruowano w piwnicy wydziału psychologii w Stanfordzie.

Opis eksperymentu[3] edytuj

Ogłoszenie edytuj

W lokalnej gazecie pojawiło się ogłoszenie, w którym oferowano $15 za dzień udziału w eksperymencie (ok. $86 po uwzględnieniu inflacji). Ponad 70 ochotników przebadano i wybierano tych, którzy m.in. nie mieli kryminalnej przeszłości (a więc i nie przebywali w więzieniu) oraz nie byli uzależnieni od narkotyków, a także byli w pełni zdrowi psychicznie. Ostatecznie wytypowano spośród nich 24 studentów z Kanady i Stanów Zjednoczonych.

Przygotowanie edytuj

Piwnice wydziału psychologii uniwersytetu Stanforda przerobiono na więzienie w oparciu o opinie byłych więźniów i personelu więziennego. Wymieniono w tym celu drzwi trzech sal, zastępując je stalowymi kratami. Końce 9-metrowego korytarza, stanowiącego „główny dziedziniec”, zabito deskami. Urządzono również trzy inne pomieszczenia: przebieralnię dla strażników, pokój wartownika oraz biuro dyrektora więzienia. Przełożonym obiektu został sam Zimbardo, co jak sam później stwierdził: „było poważnym błędem w założeniach” i zaangażowało go zbyt emocjonalnie w eksperyment.

Obraz rejestrowała kamera umieszczona w otworze na jednym z końców głównego korytarza. Rozmowy więźniów były podsłuchiwane. Więzienie pozbawione było okien i zegarów.

Strażnikom pozwolono wybrać umundurowanie i wyposażenie w pobliskim sklepie militarnym (ten zabieg miał silniej związać tę część uczestników z nowym więzieniem). Zdecydowali się oni na koszule w kolorze khaki, pałki policyjne i ciemne okulary przeciwsłoneczne, uniemożliwiające kontakt wzrokowy. Zimbardo nie poinstruował dokładnie strażników, jak powinni się zachowywać – wskazywał jedynie na konieczność pozbawienia więźniów prywatności oraz odebrania im podstawowych praw. Zakazał także używania bezpośredniej przemocy fizycznej – strażnicy mieli zakaz uderzania więźniów, a pałka, którą mieli przy sobie, miała pozostać jedynie symbolem władzy. Poinformowano ich także, że w razie ucieczki więźniów eksperyment dobiegnie końca. Reszta pozostawała w ich kwestii.

9 strażników pracowało trójkami w czasie ośmiogodzinnych zmian (z możliwością wezwania wsparcia). Trzy cele mieściły po trzech więźniów. Pozostali uczestnicy mieli zostać wezwani w razie potrzeby.

Uczestnicy eksperymentu zostali poinformowani, że w razie wytypowania ich na więźniów będą otrzymywali minimalne racje żywnościowe a część ich praw obywatelskich zostanie ograniczona.

Zatrzymanie edytuj

W pierwszym dniu eksperymentu nieświadomi uczestnicy projektu (więźniowie) zostali aresztowani przez policję we własnych domach. Przedstawiono im zarzuty (napad z bronią w ręku i włamanie), odczytano prawa i skutych kajdankami odwieziono do pobliskiego komisariatu (policja zgodziła się współpracować z badaczami). Na miejscu ich spisano, zdjęto odciski palców i zamknięto w celi, przewiązując uprzednio oczy.

„Więźniowie” zostali odeskortowani do „uniwersyteckiego więzienia”, gdzie po przywitaniu przez naczelnika i powtórzeniu ciążących na nich zarzutów, zostali dokładnie przeszukani i rozebrani do naga. Następnie poddano ich procesowi odwszenia za pomocą aerozolu.

Zasady panujące w więzieniu edytuj

Skazańcy zostali ubrani w długie białe koszule z numerem identyfikacyjnym po obu stronach. Do prawej stopy każdego z nich umocowano łańcuch zapięty na kłódkę. Czapkę stanowiła damska pończocha. Przygotowany w ten sposób strój miał ich upokorzyć i maksymalnie ujednolicić.

Więźniowie musieli zwracać się do strażników formułą „Panie oficerze penitencjarny”, a do siebie jedynie po numerze identyfikacyjnym. Aby utrwalić je w ich pamięci, strażnicy organizowali kilkakrotnie w ciągu pierwszego dnia eksperymentu liczne „odliczania”. Początkowo więźniowie nie traktowali ich poważnie, manifestując przy tym chętnie swoją niezależność. Strażnicy nie byli jeszcze zdolni zmusić ich do posłuszeństwa. Jak sami wspominali po eksperymencie, w pierwszym dniu byli zdezorientowani i zbytnio nie wiedzieli jak postępować. Popularną formą karania przez strażników były pompki. Pozornie niegroźne, stały się z czasem metodą poniżania więźniów (zwłaszcza, kiedy strażnik stawiał nogę na odbywającym karę, albo kazał na nim siadać innemu więźniowi).

Bunt i jego konsekwencje edytuj

Drugiego dnia eksperymentu wybuchł bunt. Więźniowie zabarykadowali się w celach, zdjęli czepki i zerwali numery identyfikacyjne. Zaczęli drwić ze strażników. Ci wezwali do pomocy nocną zmianę i razem potraktowali skazańców dwutlenkiem węgla z gaśnicy. Zszokowani więźniowie zostali rozebrani, ich łóżka wystawiono na korytarz, a inicjatorów buntu zamknięto w karcerze. Innych zmuszono do robienia pompek, odmówiono im posiłków i poduszek.

Strażnicy wyciągnęli wnioski z minionych zdarzeń i zgodnie z sugestią jednego z nich, postanowili „podejść więźniów psychologicznie, a nie fizycznie”. W tym celu stworzono specjalną „celę uprzywilejowanych”, w której znalazły się łóżka i koce, lepsze posiłki (spożywane w obecności pozostałych, którym tymczasowo zakazano jeść) i odebrane uprzednio ubrania. Ponadto uprzywilejowani mogli myć zęby i brać kąpiele.

Po połowie dnia „uprzywilejowanych” wysłano z powrotem do zwykłych cel, a na ich miejsce wprowadzono niektórych z inicjatorów buntu. Więźniowie poczuli się zdezorientowani. Pojawiły się spekulacje o współpracy „uprzywilejowanych” ze strażnikami. Relacje w poszczególnych grupach zupełnie się zmieniły. Strażnicy zjednoczyli się w obliczu zagrożenia, solidarność więźniów uległa skruszeniu.

Strażnicy zaczęli traktować więźniów znacznie surowiej. Możliwość wyjścia do toalety zależała od ich humoru. Po godzinie 22 więźniowie korzystali z wiader pozostawionych w celach, których czasem nie pozwalano im opróżniać. Strażnicy wykazywali się szczególną bezwzględnością po zmroku, myśląc że nie są obserwowani przez badaczy.

Więzień nr 8612 edytuj

Po 36 godzinach eksperymentu więzień o numerze 8612 zaczął wykazywać szereg niepokojących objawów. Na zmianę zachowywał się agresywnie i wybuchał płaczem, miał „zdezorganizowany sposób myślenia”. Strażnicy i naukowcy podejrzewali go o próbę oszustwa. Badający go specjalista zaproponował mu bycie informatorem w zamian za łagodniejsze traktowanie przez strażników. 8612 miał przemyśleć tę propozycję.

Podczas następnego odliczania więzień powiedział do pozostałych: „nie możecie stąd wyjść, nie da się przerwać eksperymentu”. Później stracił nad sobą panowanie: krzyczał i przeklinał. Dopiero wtedy badacze postanowili go wypuścić. Wśród więźniów umocniło się przekonanie, że to nie eksperyment, tylko prawdziwe więzienie.

Odwiedziny edytuj

Następnego dnia urządzono odwiedziny dla rodziny i przyjaciół. Aby sprawić dobre wrażenie, wyczyszczono całe więzienie, więźniom pozwolono się umyć i zjeść obfity posiłek, a nawet włączono przyjemną muzykę przez interkom. Dla wzmocnienia pozytywnego efektu przyjmowaniem gości zajmowała się cheerleaderka ze Stanford, Susie Phillips.

Przybyli musieli znieść szereg niedogodności przed zobaczeniem się z bliskim: zezwolenie wydawał każdorazowo naczelnik więzienia (Zimbardo), na spotkanie trzeba było czekać około pół godziny, wizyty były ograniczone do 10 minut, mogły w nich uczestniczyć tylko 2 osoby i przebiegały w obecności strażnika. Część odwiedzających zwróciła uwagę na zły stan swoich bliskich, ale pod wpływem autorytetu organizatorów eksperymentu rezygnowali z jakichkolwiek działań.

Plan ucieczki edytuj

Jeden ze strażników podsłuchał więźniów omawiających plan ucieczki. Zgodnie z nim wypuszczony wcześniejszej nocy nr 8612 miał zebrać kilku przyjaciół, wtargnąć do więzienia i uwolnić pozostałych. Naukowcy i strażnicy postanowili udaremnić ten plan za wszelką cenę.

Pierwszym krokiem było umieszczenie na miejscu nr 8612 nowego więźnia, który był współpracownikiem i informatorem „władzy”. Następnie Zimbardo zgłosił się do miejscowej policji z prośbą o przeniesienie więźniów do prawdziwego więzienia. Prośba została jednak odrzucona. Ostatecznie zdecydowano się rozebrać wszystkich więźniów, założyć im na głowy worki, skuć razem i przetransportować do magazynu, gdzie mieli przeczekać „włamanie”. Zimbardo liczył, że „włamywacze” zastaną na miejscu tylko jego, który obwieści im, że eksperyment dobiegł końca i wszyscy zostali zwolnieni. Później praca więzienia miała wrócić do normy. Rozważano również zwabienie byłego więźnia nr 8612 i aresztowanie go ponownie, tłumacząc to „fałszywymi przesłankami” wcześniejszego zwolnienia.

Ostatecznie nikt nie wtargnął do więzienia. Zimbarda odwiedził natomiast Gordon Bower, współlokator z czasów na Uniwersytecie Yale, który chciał przyjrzeć się wynikom eksperymentu. Zasugerował on Zimbardo, że całe przedsięwzięcie odbiega od obiektywizmu i za bardzo angażuje emocjonalnie jego organizatorów. Zimbardo docenił jego spostrzeżenie dopiero znacznie później.

Zemsta edytuj

Po niedoszłym włamaniu strażnicy nasilili prześladowania wobec więźniów. Zmuszano ich do czyszczenia muszli toaletowych gołymi rękoma, robienia pompek, pajacyków i odliczeń, które przeciągały się nawet do kilku godzin.

Wizyta księdza edytuj

W celu zbadania wpływu stworzonej atmosfery na więźniów, naukowcy zaprosili do współpracy katolickiego księdza, byłego kapelana więziennego. Odbył on osobiste spotkanie z niemal każdym z więźniów. Połowa z nich przedstawiła się za pomocą swojego numeru identyfikacyjnego.

Więzień nr 819 nie chciał widzieć się z księdzem, prosząc natomiast o wizytę lekarza. Podczas rozmowy z Zimbardo załamał się i wybuchnął płaczem. Równocześnie jeden ze strażników ustawił pozostałych więźniów w szeregu i kazał im głośno powtarzać: „więzień nr 819 jest złym więźniem. Przez to, co zrobił więzień nr 819, w mojej celi jest bałagan, panie władzo”. Zgromadzeni wykrzyczeli to kilkakrotnie. Gdy dotarło to do uszu więźnia nr 819, załamał się po raz kolejny. Mimo że był chory, chciał wrócić i udowodnić, że nie jest złym więźniem. Uspokoił go dopiero Zimbardo, tłumacząc, że to tylko eksperyment naukowy, a nie prawdziwe więzienie.

Komisja edytuj

Następnego dnia część więźniów stanęła przed komisją, która miała rozważyć ich warunkowe zwolnienie. Na jej czele stanął wspomniany wcześniej były więzień i konsultant grupy Zimbardo. Większość więźniów gotowa byłaby zrezygnować z należnych im pieniędzy w zamian za natychmiastowe zwolnienie. Złożone przez nich wnioski o wypuszczenie miały zostać rozpatrzone w bliżej nieokreślonym terminie, na co więźniowie (nieczujący się już zupełnie jak uczestnicy eksperymentu) milcząco wyrazili zgodę.

Przerwanie edytuj

Eksperyment zakończono już szóstego dnia z dwóch powodów. Strażnicy zaczęli dopuszczać się coraz bardziej gorszących praktyk, np. zmuszając więźniów do symulowania aktów homoseksualnych. Ponadto Christina Maslach, późniejsza żona Zimbardo, stanowczo sprzeciwiła się eksperymentowi po tym, jak przeanalizowała jego zgubny wpływ na psychikę więźniów. Była to pierwsza osoba, która zanegowała moralną stronę eksperymentu. To między innymi dzięki uwagom jej, jako osoby niezaangażowanej w eksperyment, Zimbardo postanowił go przerwać. Jak sam potem twierdził zachowywał się bardziej jak dyrektor więzienia, niż badacz prowadzący eksperyment naukowy, a także, że brakowało mu empatii wobec więźniów, których tak nieludzko traktowali strażnicy.

Interwencja Christiny Maslach miała też charakter osobisty. W osobistej rozmowie z Philem Zimbardo zakomunikowała "albo ja albo ten eksperyment". Był to też czynnik, który istotnie wpłynął na decyzję o przerwaniu eksperymentu oraz na przeanalizowanie zachowań zarówno „więźniów” i „strażników” jak i naukowców prowadzących i obserwujących cały eksperyment.

Zachowanie uczestników edytuj

Typy strażników

Wśród strażników można było wyróżnić trzy podstawowe typy zachowań. Pierwsza grupa była surowa, choć sprawiedliwa. Strażnicy z drugiej grupy starali się nie krzywdzić więźniów i oddawać im „drobne przysługi”. Pozostali natomiast znajdowali satysfakcję w znęcaniu się nad skazańcami, mimo że żaden test osobowości nie wykazywał u nich takich tendencji. Wszystkich strażników łączyło jedno: nie odmawiali wykonania żadnego rozkazu. Najbardziej znienawidzony z nich zyskał sobie miano „Johna Wayne’a”, ze względu na nieugiętość i bezwzględność.

Zachowanie więźniów

Więźniowie radzili sobie na różne sposoby z atmosferą podległości i poniżenia. Początkowo niektórzy z nich przeciwstawiali się i bili ze strażnikami. Czterech więźniów zareagowało załamaniem emocjonalnym, u jednego stres spowodował wysypkę psychosomatyczną. Część stała się „dobrymi więźniami”, którzy wykonywali wszystkie rozkazy strażników. Więźniowie jako grupa zostali całkowicie rozproszeni i zdominowani przez strażników.

Komentarz byłego więźnia nr 416 (2 miesiące po zakończeniu eksperymentu): "Zacząłem mieć poczucie, że tracę tożsamość. Tożsamość osoby, którą nazywałem „Clay”, osoby, która kazała mi iść do tego miejsca, osoby, która dała się w tym więzieniu zamknąć – bo to było dla mnie więzienie i nadal jest. Nie uważam, że to eksperyment ani symulacja, bo to po prostu więzienie prowadzone przez psychologów zamiast przez państwo. Zacząłem mieć poczucie, że osoba, którą byłem i która kazała mi iść do więzienia, była mi obca – obca tak bardzo, że w końcu stałem się 416. Naprawdę byłem swoim numerem."

Cele eksperymentu według Zimbardo edytuj

  1. Skonfrontowanie tezy o radykalnej zmianie zachowania (skłonności do ogromnego okrucieństwa) zwyczajnych ludzi, kiedy stają się anonimowi i mogą traktować innych przedmiotowo.
  2. Zbadanie wpływu otoczenia, autorytetu, solidarności grupowej oraz konkretnej sytuacji na działania jednostek (eksperyment Milgrama).

Wnioski Zimbardo edytuj

Amerykański psycholog tym samym zaobserwował, że ludzie zdrowi psychicznie w specyficznych warunkach mogą z powodzeniem wcielać się w role oprawców i ofiar. Powodów takich zachowań upatruje on nie w zaburzeniach ludzkiej psychiki, lecz we wpływie otoczenia na jednostkę.

Przez następne lata uczestnicy byli obserwowani, przez rok po eksperymencie prowadzono terapie indywidualne oraz grupowe uczestników oraz utrzymywano kontakt telefoniczny i listowny w ciągu następnych 10 lat. Ostatecznie eksperyment nie wpłynął negatywnie na ich życie. Było to spowodowane tym, że zostali poddani terapii, na której dokładnie im wytłumaczono, czego byli uczestnikami i świadkami. Jednostki wyselekcjonowane do eksperymentu były w pełni zdrowe psychicznie, a eksperyment odbył się w jednym miejscu, dzięki czemu badani po jego zakończeniu wyszli ze swoich ról, zdjęli mundury i wrócili do normalnego życia. Starania eksperymentatorów sprawiły, że nie czuli oni winy ani wstydu. Sami uczestnicy przyznali, że pomimo tygodnia spędzonego w nieludzkich warunkach, dowiedzieli się bardzo dużo o sobie i własnej naturze, co dla większości z nich było bardzo pouczające. Ponadto efekty ograniczyły się tylko do samego czasu trwania eksperymentu, a ostatecznie wszyscy przyznali, że to, co przeżyli było jedynie efektem realiów, w jakich się znaleźli, a nie cech ich własnej osobowości[4].

Wnioskiem z ww. było też spostrzeżenie, że odgrywanie ról społecznych może wpływać na kształtowanie się osobowości jednostki, w szczególności w sytuacji, gdy nie ma ona możliwości zrzucenia schematu roli lub gdy rola społeczna nie pozwala jej na margines swobody postępowania (zaplanowany na dwa tygodnie eksperyment przerwany został już po sześciu dniach ze względu na brutalne zachowania osób, które przyjęły role strażników).

Późniejsze spostrzeżenia edytuj

 
Lynndie England wskazująca na rozebranego więźnia, którego zmuszono do masturbacji w obecności swoich oprawców[5]

Po wydarzeniach znęcania się nad więźniami podczas drugiej wojny w Iraku Zimbardo przypomniał o wyniku swojego eksperymentu, wskazując na warunki więzienne jako szczególnie sprzyjające przemocy.

Podkreślał, że incydentom takim jak wydarzenia w więzieniu Abu Ghraib nie są winni żołnierze, lecz system, który sprawia, że:

  • strażnikami są najniżej postawieni ludzie w armii (niedoświadczeni, słabo wyedukowani zawodowo),
  • więźniów nadzorują ludzie przez długi czas przebywający w izolacji w podobnych warunkach (rzadko opuszczają mury więzienia, nie mają innych obowiązków),
  • zarówno więźniowie jak i strażnicy narażeni są na stres (oddalenie od domu, warunki wojenne),
  • strażnicy z braku innych zajęć wymyślają wyrafinowane tortury,
  • więźniowie najpierw byli przesłuchiwani przez agentów CIA, którzy jako pierwsi dopuścili się aktów przemocy, co widzieli żołnierze – w wyniku tego włączył się u nich mechanizm obniżenia moralnych barier i poziom przemocy szybko wzrósł,
  • zachowania agresywne przejawiają także kobiety, ze względu na fakt, iż stanowią one niewielki procent żołnierzy w armii (muszą wykazać swoją przydatność, udowodnić innym, że są równie odporne, wytrzymałe i brutalne),
  • wcześniejsze badania Zimbardo potwierdzają także, że jeśli kobietom zapewni się anonimowość, są zdolne do zadawania ogromnego bólu.

Zimbardo w wypowiedziach na temat tego incydentu sugerował też, że zarówno żołnierzom jak i więźniom potrzebna będzie opieka terapeutyczna, taka jak ta, którą zapewnił uczestnikom swojego eksperymentu, by nie doszło do tragedii i samobójstw, życia w potępieniu przez opinię społeczną, w poczuciu winy za czyny, których to dopuścić może się każdy w takich specyficznych warunkach.

Podobne eksperymenty edytuj

Eksperyment Zimbardo był kilka razy powtarzany. W 2005 roku zrobił to polski reżyser Artur Żmijewski. Jego eksperyment miał dużo łagodniejszy przebieg niż eksperyment Zimbardo. Zakończył się „okrągłym stołem” więźniów i strażników, którzy w ten sposób zbuntowali się przeciwko artyście i wszyscy zrezygnowali z dalszego udziału. Zapisem eksperymentu jest film Powtórzenie pokazywany na Biennale Sztuki w Wenecji.

W 1967 roku w Palo Alto w Kalifornii nauczyciel historii w liceum, Ron Jones, wraz ze swoimi uczniami przeprowadził tygodniowy eksperyment (znany jako „The Third Wave”), który pokazał mechanizmy kształtowania się społeczności na wzór państwa totalitarnego[6].

Eksperyment w kulturze popularnej edytuj

Na podstawie eksperymentu, niemiecki reżyser Oliver Hirschbiegel nakręcił w 2001 film Eksperyment, natomiast w roku 2010 ukazał się amerykański film Eksperyment, którego reżyserem jest Paul Scheuring, a w główne role wcielili się Adrien Brody i Forest Whitaker. W 2015 roku powstał film The Stanford Prison Experiment (w reż. Kyle’a Patricka Alvareza) też oparty na tym eksperymencie. W rolach głównych wystąpili Billy Crudup, Ezra Miller, Michael Angarano, Olivia Thirlby, Tye Sheridan i Nelsan Ellis. Podobny eksperyment przeprowadzili także bohaterowie powieści Wydziedziczeni amerykańskiej pisarki Ursuli Le Guin[7].

Inne badania edytuj

Zobacz też edytuj

Przypisy edytuj

  1. Kniha týždňa: Zlo v človeku, zlo v spoločnosti [online], Pravda.sk, 14 września 2014 [dostęp 2019-10-10] (słow.).
  2. Victoria Bekiempis, What Philip Zimbardo and the Stanford Prison Experiment Tell Us About Abuse of Power [online], Newsweek, 4 sierpnia 2015 [dostęp 2019-10-10] (ang.).
  3. Cicha furia – stanfordzki eksperyment więzienny. Norad 2017-04-20. [dostęp 2018-01-28].
  4. Cicha furia – Stanfordzki eksperyment więzienny. Norad 2017-04-20. [dostęp 2018-01-28].
  5. English-language transcript of March 2008 interview with Lynndie England. Stern, 2008-03-17. [dostęp 2016-01-08]. (ang.).
  6. Aleksander Piński: Szkoły masowego rażenia. uwazamrze.pl, 2013-05-12. [dostęp 2014-02-05]. (pol.).
  7. Marlee Jacocks: The Prison Utopia. [w:] Digital Literature Review [on-line]. 2019-02-22. [dostęp 2022-09-20]. (ang.).
  8. Welcome to the official site for the BBC Prison Study. Home – The BBC Prison Study [online], bbcprisonstudy.org [dostęp 2019-08-27].

Bibliografia edytuj