Wojna o panowanie w Ameryce Północnej: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
Linia 143:
Taka armia nie pozwalała Murrayowi na nic więcej niż wycofanie linii posterunków rozstawionych na wysokości Cap Rouge, ale żołnierzy zdolnych do walki miał zbyt mało, by bronić nie naprawionych od września murów miasta. Wieczorem 27 kwietnia oddziały Lévisa zajęły pozycje blisko miejsca bitwy na równinie Abrahama, od Sainte-Foy po las Sillery. Murray, spoglądający to na front armii francuskiej, to na rzekę, na której chciał zobaczyć okręty z brytyjskimi banderami, znalazł się w poważnych tarapatach. Rozumował tak: jeśli pozwoli Lévisowi posunąć się jeszcze dalej, Quebec znajdzie się w bliskim oblężeniu; czy wówczas garnizon wytrzyma do nadejścia odsieczy? A może należy wyjść z miasta i rozstawić bataliony i baterie na dawnych pozycjach Montcalma? Nie pojmując wiele z casusu Montcalma, wybrał to drugie rozwiązanie i o świcie 28 kwietnia wyprowadził swe wojsko przez zachodnie bramy, by stawić czoła przeciwnikom{{odn|Borneman|2007|s=235–236}}{{odn|Gipson|1949|s=437}}.
 
Jednak Równina Abrahama, a raczej pofałdowany teren jakim jest do dzisiaj<ref group=uwaga>Dzisiejsza Równina to miejski park nad brzegiem Rzeki Świętego Wawrzyńca; teren niemal bezdrzewny, ale dość mocno – szczególnie w pobliżu zachowanych murów miejskich – pofałdowany; prawdopodobnie w XVIII wieku rozciągał się znacznie dalej na północ, ale obecnie zajmuje te tereny śródmieście Quebecu.</ref>, znacznie różniła się od tej z września poprzedniego roku. Tam, gdzie wówczas rosła trwatrawa, teraz zalegały połacie topniejącego śniegu, a miejscami metrowe zaspy. Murray, rozstawiwszy swą piechotę i artylerię winien był czekać na francuski atak, ale – jak we wrześniu Montcalmowi – zabrakło mu cierpliwości. Widząc, że francuskie oddziały na jego prawym skrzydle idą naprzód i rozwijają kolumny w linie, postanowił zaatakować{{odn|Borneman|2007|s=236}}. Początkowo atak wydawał się oznaczać zwycięstwo, ale głęboki śnieg i zalegające pod nim bezdenne błoto spowolniło postępy Brytyjczyków i pozwoliło Francuzom na odpowiedź. Ich oddziały wyszły z lasu Sillery i uderzyły na prawe skrzydło Murraya, zmuszając je do zmiany frontu i wchodząc pomiędzy linie brytyjskie, a mury Quebecu. Ponieważ Murray wolał iść naprzód niż stać na pozycjach równoległych z artylerią, ta ostatnia zamilkła, bowiem musiałaby strzelać w plecy własnych żołnierzy. Przeciągnięcie dział przez śnieżne zaspy okazało się, mimo prób, niewykonalne{{odn|Gipson|1949|s=438}}. „Działa stały się bezużyteczne” – narzekał jeden z oficerów – „nie dało się ich przetoczyć po miękkim gruncie i trzystopowych zaspach”{{odn|Gipson|1949|s=339–340}}.
 
Murray zorientował się, że może zostać okrążony, więc wycofał się – pod ogniem osłonowym własnej straży tylnej – do miasta. Ostrzeliwani Francuzi zatrzymali się i zadowolili zagarnięciem brytyjskich dział, zagwożdżonych i porzuconych na przedpolach Quebecku. Bitwa, w odróżnieniu od wrześniowej, okazała się bardzo kosztowna dla obu stron. Brytyjczycy stracili 259 zabitych i 829 rannych (28% ogółu sił), Francuzi 193 zabitych i 640 rannych (12%). Historyk Fred Anderson pisze: „nie przesadzę jeśli powiem, że [Murray] podjął się spektakularnego ryzyka i poniósł równie spektakularną klęskę”{{odn|Anderson|2000|s=394}}. Następnego dnia Lévis zaczął kopać transzeje i rozstawiać artylerię 500 m od miasta. Gdyby udało mu się szybko je zdobyć, wrześniowy sukces Wolfe’a okazałby się niewiele wart, Brytyjczycy musieli by zaczynać wszystko od początku, a Nowa Francja zyskała by jeszcze rok. Jednak oblężenie prowadzono niemrawo, a 9 maja na rzece Świętego Wawrzyńca pojawił się samotny żaglowiec, na którego maszcie powiewał [[Flaga Wielkiej Brytanii|Union Jack]]. Była to fregata HMS „Lovestoft”, forpoczta długo oczekiwanej odsieczy. Lévis zwinął oblężenie i wycofał się do Montrealu{{odn|Borneman|2007|s=237}}.