Pacyfikacja wsi Kajetanowice

Pacyfikacja wsi Kajetanowicezbrodnia wojenna popełniona przez żołnierzy niemieckiego Wehrmachtu w trakcie kampanii wrześniowej 1939 roku.

Pacyfikacja wsi Kajetanowice
Państwo

 Polska

Miejsce

Kajetanowice

Data

5 na 6 września 1939

Liczba zabitych

ok. 80 osób

Typ ataku

rozstrzelanie, spalenie żywcem

Sprawca

42 pułk 46 Dywizji Piechoty

Położenie na mapie Polski w 1939
Mapa konturowa Polski w 1939, blisko centrum po lewej na dole znajduje się punkt z opisem „miejsce zdarzenia”
Ziemia50°53′29,000″N 19°29′38,000″E/50,891389 19,493889

W nocy z 5 na 6 września 1939 w okolicach wsi Kajetanowice doszło do przypadkowej strzelaniny, którą w niemieckich meldunkach przedstawiono jako „atak partyzantów”. W odwecie jeszcze tej samej nocy żołnierze Wehrmachtu doszczętnie spalili wieś. W płomieniach i od niemieckich kul zginęło ok. 80 Polaków – w tym wiele kobiet i dzieci.

Preludium edytuj

Kajetanowice w powiecie radomszczańskim zostały opanowane przez Niemców w dniu 4 września 1939. Żołnierze Wehrmachtu nie napotkali przy tym żadnego oporu. W polskich źródłach przyjmuje się zazwyczaj, że pierwszy dzień okupacji przebiegł bez większych incydentów, choć z zapisków sporządzonych przez Rudolfa K., lekarza niemieckiego 101 pułku piechoty, wynika, że 4 września podczas przemarszu przez Kajetanowice żołnierze tej jednostki podpalili we wsi kilka domów[1].

Przez cały dzień przez wieś przejeżdżały niemieckie kolumny pancerne i zmotoryzowane, jeden z oddziałów zatrzymał się tam także na biwak. Świadek władający językiem niemieckim, słyszał wówczas, jak jeden z odpoczywających żołnierzy mówił do kolegów: „najlepiej by było, aby tym Polakom głowy poucinać, bo na nic innego nie zasługują”. Jego uwaga nie spotkała się jednak z przychylną reakcją pozostałych żołnierzy, a rankiem 5 września oddział opuścił Kajetanowice i kontynuował marsz na zachód[2].

W nocy z 5 na 6 września w okolicach Kajetanowic pojawił się II batalion 42 pułku 46 Dywizji Piechoty. Doszło wówczas do gwałtownej wymiany strzałów, która nie spowodowała jednak żadnych ofiar w ludziach (batalion stracił tylko dwa konie)[a]. W oficjalnych meldunkach za przyczynę strzelaniny uznano atak polskich partyzantów, którzy jakoby mieli urządzić zasadzkę na niemieckich żołnierzy i ostrzelać ich od strony wsi i pobliskiego lasu. W owym czasie nie istniał jednak w Polsce masowy ruch oporu. W wielu miejscach w strefie przyfrontowej dochodziło natomiast do niekontrolowanej wymiany strzałów, spowodowanej nerwowością i niedoświadczeniem niemieckich rekrutów. Zdaniem niemieckiego historyka Jochena Böhlera podobna była również przyczyna strzelaniny w Kajetanowicach[3].

Przebieg masakry edytuj

Po zakończeniu strzelaniny Niemcy rozpoczęli pacyfikację wsi. Dzień wcześniej żołnierze 42 pułku piechoty w podobnych okolicznościach rozstrzelali kilkuset mieszkańców Częstochowy. W dzienniku działań bojowych tej jednostki zapisano, że także w Kajetanowicach zostały przedsięwzięte „środki, które (...) z powodzeniem zastosowano w Częstochowie[3].

Wieś oświetlono rakietami, po czym żołnierze wkroczyli w szyku bojowym. Mieszkańcom zabroniono opuszczać domy, jednak chwilę później Niemcy przystąpili do palenia i ostrzeliwania zabudowań. Otwierano również ogień do uciekających w panice mieszkańców. Miały miejsce wypadki, gdy Niemcy nie pozwalali na wyciągnięcie dzieci lub starców z płonących budynków. Jeden ze świadków słyszał żołnierza mówiącego, że „Polaków trzeba tu wymordować od kołyski”. Niemcy przeprowadzali także doraźne egzekucje. W pewnym momencie wydano komendę „mężczyźni wystąp, tylko szybko, bo nie mamy czasu”, po czym wyciągnięto z tłumu kilkunastu mieszkańców. Żołnierze zabrali ich na pobliskie pole i tam rozstrzelali[b]. Ciała ofiar egzekucji zmiażdżono następnie kołami dział. Po zakończeniu pacyfikacji jeden z żołnierzy rozdał dzieciom chleb, przyznając przy tym w rozmowie z polską kobietą, że wie, iż ofiary egzekucji były niewinne, jednak jego oddział otrzymał rozkaz ich zabicia[3][4].

W dzienniku działań bojowych 42 pułku piechoty zapisano, że w czasie „akcji” wyróżnił się m.in. strzelec M. z 8 kompanii, który „wykończył przywódców nieprzyjaciela w Kajetanowicach”. Z kolei dowódca tej samej kompanii „osobiście przedostał się do mieszczącego się w jednym z domów gniazda oporu wroga i wykurzył go stamtąd za pomocą granatów”[3].

Tej nocy licząca ok. 215 mieszkańców wieś została doszczętnie spalona. Zdaniem Barbary Bojarskiej w płomieniach lub od niemieckich kul zginęło ok. 80 osób – z czego 17 miało pochodzić spoza Kajetanowic[5]. Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Łodzi szacowała liczbę zamordowanych na 79[6]. Jochen Böhler pisał o 72 „zidentyfikowanych ofiarach”, wśród których miało znaleźć się niemowlę, pięcioro małych dzieci, czternaścioro młodocianych, dwanaście kobiet oraz sześcioro osób starszych[7]. Z kolei zdaniem Józefa Fajkowskiego i Jana Religi, Niemcy zamordowali we wsi „kilkadziesiąt osób”, a także spalili 47 budynków mieszkalnych, 62 budynki gospodarcze oraz 117 sztuk bydła. Obaj autorzy wymienili w swojej książce nazwiska 63 zidentyfikowanych ofiar pacyfikacji, w tym ośmiu kobiet i sześciorga dzieci poniżej 15. roku życia[8].

Epilog edytuj

Po zakończeniu masakry większość ofiar pogrzebano w zbiorowej mogile, którą wykopano na środku osady. Ponadto zwłoki kilku osób zostały pochowane na cmentarzu we wsi Garnek[5]. Szczątki ofiar pogrzebanych w Kajetanowicach przeniesiono później na miejscowy cmentarz rzymskokatolicki. Na wspólnej mogile postawiono nagrobek z napisem:[9]

Tu spoczywa snem wiecznym 76 osób zamordowanych 6 września 1939 r. przez wojska niemieckie. Wieczna chwała poległym, hańba mordercom

W latach 70. sprawę pacyfikacji Kajetanowic badała prokuratura w Osnabrück. Jednym z biegłych konsultowanych w tej sprawie był dr Rolf Elble – pułkownik w sztabie generalnym Bundeswehry, pracownik Instytutu Historii Wojskowości, a zarazem weteran kampanii wrześniowej. Wersję wypadków przedstawioną w dzienniku działań bojowych 42 pułku piechoty uznał za wiarygodną, a postępowanie żołnierzy niemieckich – za zrozumiałe ze względu na „wcześniejsze akcje partyzantów”. Fakt, iż na skutek rzekomego ataku nie ucierpiał żaden Niemiec, skomentował natomiast słowami: „przyczyny tego, że w strzelaninie tej wyjątkowo nie zginęli ludzie, lecz zabite zostały jedynie dwa konie, nie należy upatrywać w powściągliwości lub humanitaryzmie partyzantów”[7].

Uwagi edytuj

  1. Źródła podają różne informacje co do godziny, kiedy nastąpił incydent. Barbara Bojarska, opierając się na zeznaniach polskich świadków, uznała, że niemiecki oddział wkroczył do wsi 5 września po godzinie 21:00. Jochen Böhler pisał, iż strzelanina, która zapoczątkowała masakrę rozpoczęła się „tuż po północy”.
  2. Zdaniem Józefa Fajkowskiego i Jana Religi ofiarą tej egzekucji padło 17 osób. Patrz: Fajkowski i Religa 1981 ↓, s. 80.

Przypisy edytuj

  1. Böhler 2009 ↓, s. 103 i 116.
  2. Bojarska 1964 ↓, s. 225–226.
  3. a b c d Böhler 2009 ↓, s. 115.
  4. Bojarska 1964 ↓, s. 226.
  5. a b Bojarska 1964 ↓, s. 227.
  6. Jankowski 2009 ↓, s. 199.
  7. a b Böhler 2009 ↓, s. 116.
  8. Fajkowski i Religa 1981 ↓, s. 79–80.
  9. Cmentarz ↓.

Bibliografia edytuj

  • Jochen Böhler: Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Kraków: Wydawnictwo „Znak”, 2009. ISBN 978-83-240-1225-1.
  • Barbara Bojarska. Zbrodnie Wehrmachtu na szlaku inwazji lewego skrzydła 10. armii niemieckiej we wrześniu 1939 r. „Przegląd Zachodni”. 5–6, 1964. 
  • Józef Fajkowski, Jan Religa: Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej 1939–1945. Warszawa: Książka i Wiedza, 1981.
  • Andrzej Jankowski. Wieś polska na ziemiach okupowanych przez Niemcy w czasie II wojny światowej w postępowaniach karnych organów wymiaru sprawiedliwości RFN. „Glaukopis”. 13–14, 2009. 
  • Mogiła zbiorowa ofiar z września 1939 r. groby.radaopwim.gov.pl. [dostęp 2013-02-13].